- Szczegóły
- Robert
- Odsłony: 2
XVIII Niedziela okresu zwykłego (B) – 13 października
Pierwsze Czytanie (Mdr 7,7-11)
Czytanie z Księgi Mądrości
Modliłem się i dano mi zrozumienie, przyzywałem, i przyszedł na mnie duch mądrości. Przeniosłem ją nad berła i trony i w porównaniu z nią za nic miałem bogactwa. Nie porównałem z nią drogich kamieni, bo wszystko złoto wobec niej jest garścią piasku, a srebro przy niej ma wartość błota. Umiłowałem ją nad zdrowie i piękność i wolałem mieć ją aniżeli światło, bo nie zna snu blask od niej bijący. A przyszły mi wraz z nią wszystkie dobra i niezliczone bogactwa w jej ręku.
Psalm Responsoryjny: 89
R/. Nasyć nas, Panie, Twoim miłosierdziem
Naucz nas liczyć dni nasze,
byśmy zdobyli mądrość serca.
Powróć, o Panie, jak długo będziesz zwlekał?
Bądź litościwy dla sług Twoich.
Nasyć nas o świcie swoją łaską,
abyśmy przez wszystkie dni nasze mogli się radować i cieszyć.
Daj radość w zamian za dni Twego ucisku,
za lata, w których zaznaliśmy niedoli.
Niech sługom Twoim ukaże się Twe dzieło,
a Twoja chwała nad ich synami.
Dobroć Pana, Boga naszego, niech będzie nad nami †
i wspieraj pracę rąk naszych,
dzieło rąk naszych wspieraj!
Drugie Czytanie (Hbr 4,12-13)
Czytanie z Listu do Hebrajczyków
Żywe jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek.
Śpiew przed Ewangelią (Mt 5,3)
Alleluja, alleluja, alleluja
Błogosławieni ubodzy w duchu,
albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Tekst Ewangelii (Mk 10,17-30)
Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Gdy Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?» Jezus mu rzekł: «Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę». On Mu rzekł: «Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości». Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!»
Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: «Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego». Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: «Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego». A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: «Któż więc może się zbawić?» Jezus spojrzał na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe».
Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą». Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi».
Zapomniana tablica Dekalogu
(Mdr 7, 7-11; Hbr 4, 12-13; Mk 10, 17-30)
Największym dramatem współczesnego człowieka jest fakt, że zapomniał, a może nawet i celowo wykreślił pierwszą tablicę z Dekalogu, a drugą zaś, interpretuje po swojemu. Dzisiaj uczestnicząc w osobliwym spotkaniu Jezusa z pewnym mężczyzną, mamy znakomitą okazję, aby to zjawisko przeanalizować i wyciągnąć wnioski, które może coś odmienią w naszym życiu, póki jeszcze jest czas na zmiany.
Do Jezusa podbiegł pewien człowiek, upadł przed Nim na kolana i postawił Mu dręczące go pytanie: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Choć doskonale wiedział, że jest życie wieczne, pytał o sens swojego życia. Pytał, albowiem chciał tak to swoje doczesne życie ułożyć, aby wiecznego nie stracić.
Tymczasem Jezus na pytanie mężczyzny odpowiedział pytaniem, jednocześnie sugerując odpowiedź. Tak oto natychmiast ustawił właściwe relacje ze swoim rozmówcą: Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Jezus nie jest dobry dlatego tylko, że jest wybitnym nauczycielem, znanym cudotwórcą. Jezus jest dobry nie w znaczeniu przenośnym, jest dobry w znaczeniu ścisłym – jestem Bogiem. Tak oto, fakt, że ów mężczyzna upadł przed Jezusem na kolana, nabrał teraz właściwego znaczenia.
Z tej właśnie pozycji, Jezus dalej będzie prowadził rozmowę. Po mistrzowsku otwiera jego duszę. Pyta o przykazania, ale ciekawe, o te z drugiej tablicy Dekalogu: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę. Mężczyzna szczerze wyznaje, że od młodości te przykazania zachowywał. Jezus tej wypowiedzi nie kwestionuje, ale idzie dalej – spojrzał na niego z miłością. Jest to jedyny raz w Ewangelii, kiedy to natchniony autor tak określa spojrzenie Jezusa. To właśnie tym spojrzeniem otwierającym przestrzeń miłości, Jezus genialnie przenosi rozmowę na pierwszą tablicę Dekalogu. Patrząc w serce mężczyzny, składa mu konkretnie do niego zaadresowaną ofertę: Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną. Jezus otwiera przed tym człowiekiem drzwi do grona swoich najbliższych współpracowników, ale warunek jest jeden – na Moją miłość odpowiedz miłością, Mnie postaw na pierwszym miejscu i we Mnie połóż całą swoją nadzieję, a nie w twojej poprawności życia i w twoim bogactwie. Zostaw te swoje bożyszcze, a we Mnie uznaj Boga.
To otwarcie przez Jezusa pierwszej tablicy Dekalogu zmieniło całą sytuację. Mężczyzna spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. Możemy być pewni, że tego spotkania z Jezusem ów mężczyzna nigdy nie zapomni. Nie zapomni Jego spojrzenia pełnego miłości, najlepszej oferty współpracy, jaką mógł w życiu dostać. Jezus przeniknął jego serce i odkrył chory punkt – przywiązanie do bogactwa i dumę bycia dobrym człowiekiem, odkrył jego bożki. Nie znamy dalszych losów owego mężczyzny. Może kiedyś jego smutek przemienił jego serce i stał się radością.
Dla Jezusa to spotkanie stało się okazją do pouczenia tych, którzy poszli za Nim, a także i do pouczenia nas. Jest ono jeszcze jedną szansą na to, aby postawić sobie pytanie: w czym i w kim pokładam moją nadzieję? Jeżeli nie położę jej w Jezusie, to moje życie, choć po ludzku może i piękne, tak naprawdę będzie zawsze smutne i pozbawione sensu, albowiem będzie drogą donikąd.
Dzisiaj Jezus spotyka każdego z nas. Na każdego z nas spogląda z miłością i każdemu z nas składa propozycję: pójdź za Mną. Ta propozycja jest związana z konieczną przemianą serca. Jednym każe zmienić stosunek do posiadanych dóbr materialnych, wyjść ze świata bogatych przyjaciół i zobaczyć prawdziwie ubogich. Innym każe powykreślać w swojej głowie tytuły zawodowe, naukowe, rodowe, honorowe sprzed swojego nazwiska. Każdemu, na pewno znajdzie coś do poprawy, każdemu pewnie coś innego, a naszym radosnym zapewnieniom, że wszystko jest w porządku, na pewno nie da wiary, albowiem wie wszystko – jest Bogiem.
Tak więc warto nam sobie uświadomić:
- Tylko z Jezusem mogę wejść w moje serce i uzdrowić chore miejsca.
- Jakie imiona mają moje bożki?
- Czy już doświadczyłem faktu, że pójście za Jezusem przynosi pożytek nie tylko w postaci otwartego nieba, ale i ludzkich relacji?
Ks. Lucjan Bielas
- Szczegóły
- Mariusz
- Odsłony: 392
Droga prawdziwie odważnych
(Mt 5,1-12a)
W Uroczystość Wszystkich Świętych tradycyjnie odczytywany jest w naszych kościołach fragment, tzw. kazania na górze. Jezus, prawdziwy Bóg, który stał się człowiekiem, daje nam osiem rad jako klucz do świętości, czyli do takiej współpracy z Bogiem, aby nasze życie było prawdziwie spełnione tu i w wieczności. Innymi słowy, używając biblijnego terminu, abyśmy byli błogosławieni. Sam Jezus swoim ziemskim życiem ukazuje nam, jak te rady należy rozumieć, jak je zastosować i jaki przyniesie to efekt. Miejmy świadomość tego, że dotyczą one takiego ukształtowania naszych osobowości, aby na tym świecie, nie tylko przetrwać, ale być prawdziwie szczęśliwym.
Niech to rozważanie stanie się zachętą do własnych przemyśleń w osobistym spotkaniu z Jezusową Ewangelią.
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Jezus nagi przyszedł i nagi z niego odszedł. Nic nie miał dla siebie i niczego nie pragnął. Będąc prawdziwie wolnym, stał się niewolnikiem wielu i dlatego to właśnie On pierwszy posiadł królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Jezus poważnie traktował ludzkie sprawy. Widział istotę problemu i wskazywał uczciwe wyjście w stronę dobra. Pokazał, że każdy problem można z Bogiem przekształcić w szansę i to stanowi prawdziwe pocieszenie.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Zajmował się tymi, którzy stanęli na Jego życiowej drodze. Robił to, na co miał wpływ i nie zajmował się autoreklamą i pijarem. Wszystko uzgadniał z wolą Ojca Niebieskiego. Jego dzieło z ludzkiego punktu widzenia wyglądało niepozornie, a przecież posiadł ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
W najbardziej niesprawiedliwych procesach w dziejach świata, zarówno religijnym przed Sanhedrynem, jak i politycznym, przed Piłatem zachował się sprawiedliwie. Sędziów mógł zdmuchnąć jednym aktem swej woli, tymczasem mimo fali fałszywych oskarżeń i misternie utkanej niesprawiedliwości, po prostu stał po stronie prawdy, zachowując ludzką godność. Patrzył poza granicę śmierci i wygrał.
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Był po prostu miłosierny. Nie wygłaszał traktatów na temat miłości, lecz po prostu aktywnie żył miłością. Jego miłosierna postawa, którą na każdym kroku promieniował, wychodząc naprzeciw ludzkiej biedzie, ściągała wtedy i przez wszystkie czasy gromadzi wokół Niego miłosiernych. Jest głodny, jest spragniony, jest nagi, jest chory, jest w więzieniu i ciągle przychodzą Mu z pomocą miłosierni.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Jego serce nie ma podwójnego dna. Jest tak czyste, że przez nie widać samego Boga. On mógł o sobie powiedzieć: Kto mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał (J 12,45). Jakże wyjątkowo przeżyli to świadkowie Jego przemienienia na Górze Tabor.
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Jezus miał przede wszystkim pokój w sobie. Wynikał on z nieustannej relacji z Ojcem Niebieskim. Wyrażała się ona w Jego ludzkiej naturze na rozeznaniu i pełnieniu woli Jego Ojca. Przez to również okazał swoje synostwo Boże i prawo do dziedziczenia.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
W rzeczywistości ówczesnego świata, pełnego niesprawiedliwości posuniętej aż do zniewolenia człowieka i sprowadzenia go do poziomu rzeczy, Jezus nie wszczyna rewolucji, buntu i wojen. Na różne sposoby prześladowany nie uciekał od konfrontacji, ale też jej nie szukał. Pełen miłości, służący bezkompromisowo prawdzie, będąc w idealnej relacji z Niebieskim Ojcem, mając przeciw sobie szatana i jego wysłanników, Jezus buduje rzeczywistość dobra i miłości. Buduje swoje królestwo, które nieustannie niszczone trwa przez wieki i ma wymiar ponadczasowy, wymiar wieczny.
Nie stawiam sobie pytania, czy taką drogą chcę pójść, bo to oczywiste. Proszę jedynie o łaskę wytrwania na niej do końca, do wieczności.
Ks. Lucjan Bielas
- Szczegóły
- Tomek
- Odsłony: 383
Bosko – ludzka korporacja
(Mt 18, 15-20)
Tak można próbować współczesnym językiem określić Kościół założony przez Jezusa Chrystusa. Pośród wszystkich ludzkich organizacji stanowi on niewątpliwie fenomen, przez jednych podziwiany, przez innych znienawidzony. Jedni marzą o tym, by Kościół Chrystusowy ogarnął cały świat, inni marzą o tym, aby w ogóle przestał istnieć, by nawet najmniejszy ślad po nim nie został. Fenomenem jest to, że niezależnie od tego, czy ktoś się z tą organizacją zgadza, czy nie, to wszyscy od Kościoła się uczą.
Nie będę ukrywał, że zaliczam się do tych, którzy gorąco pragną tego, aby Kościół, którego staram się być świadomym i aktywnym członkiem, miłością pozyskał dla Boga wszystkich ludzi.
Dziś, dzięki św. Mateuszowi, możemy wziąć udział w warsztatach prowadzonych przez samego Chrystusa, podczas których, wtedy dwunastu uczniom, dzisiaj nam, tłumaczy fenomen działania instytucji, którą założył i której jest prezesem i to na zawsze.
Po pierwsze, Jezus poucza o podstawowych prawach komunikacji: Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik. W tych niesłychanie prostych słowach zawarł Jezus zasadę odpowiedzialności za siebie, za drugiego i za wspólnotę. Te zasady korporacyjne stosują wszyscy, którzy próbują zbudować trwałą wspólnotę. Nikt nic mądrzejszego nie wymyślił i nie wymyśli. Chrystus jednak wypowiedział te słowa w pewnym ważnym kontekście. Mówił wcześniej o dobrym pasterzu, który jest gotów szukać jednej zaginionej owcy, mówił o Bogu, o swoim Ojcu, któremu zależy na wszystkich ludziach, bo wszystkich kocha.
Mając przed sobą dwunastu liderów swej korporacji, Jezus, wysłannik Niebieskiego Ojca, mówi do nich słowa, których żaden szef na ziemi swoim pracownikom powiedzieć nie może: Wszystko, cokolwiek zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Te słowa nabierają znaczenia dopiero w kontekście tego, co Jezus natychmiast dodał: Jeśli dwóch z was na ziemi zgodnie o coś prosić będzie, to wszystko otrzymają od mojego Ojca, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich.
Wnioski nasuwają się same. To nieustannie obecny w swej korporacji Jezus prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek zawiązuje i rozwiązuje, posługując się tymi, którzy sami zdecydowali się na bycie Jego towarzyszami. Nie trudno domyślić się, że jest tu też zawarta zapowiedź sakramentów świętych, tych przestrzeni, w których zawiązywanie z rozwiązywanie ma szczególny, pozaziemski wymiar. Jest w nich ten, który udziela – szafarz, jest i ten, który przyjmuje, ale działa zawsze Jezus – ten Trzeci.
W tym czasie, kiedy jest tak wiele pytań dotyczących Kościoła Chrystusowego, może warto jeszcze raz sobie przemyśleć jego rozumienie i swoje w nim miejsce.
Ks. Lucjan Bielas
- Szczegóły
- Tomek
- Odsłony: 505
Towarzysz
(Mt 16, 21-27)
Można sobie wyobrazić zdumienie i niedowierzanie, jakie powstało w sercach i umysłach uczniów Jezusa, kiedy usłyszeli od Niego: że musi udać się do Jerozolimy i wiele wycierpieć od starszych i arcykapłanów oraz uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. O tym, jak dalece wszystko stanęło im na głowie, najlepiej świadczą słowa Piotra, który w swej spontaniczności wziął Mistrza na bok i z wyrzutem stwierdził: Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie.
Z wielką ostrością uzewnętrznił się konflikt między tym, co było planem kochającego Boga Ojca, który jest gotów ratować człowieka, nawet za cenę wydania swojego Jednorodzonego Syna na śmierć, a planami Apostołów. Zwracając uwagę na ten konflikt, papież senior, Benedykt XVI zachęca do refleksji nad jego trwaniem w naszych relacjach z Panem Bogiem. Polega to na tym, że z Bogiem nawet się nie dyskutuje, tylko po prostu zostawia się Go na boku z całym Jego planem miłości.
Lecz On (Jezus) odwrócił się i rzekł do Piotra: "Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku". Trudno sobie wyobrazić ostrzejsze słowa w ustach Jezusa. Łatwo zaś sobie wyobrazić, jak bardzo musiały dotknąć Piotra. Są jednak pewne trudne prawdy, które trzeba powiedzieć, bo tak każe miłość, a nie da się tego uczynić, nie zadając drugiej osobie bólu. A sprawa dotyczy rzeczy najważniejszej. Można myśleć po Bożemu lub po ludzku. W całej Biblii jest nieustanne napięcie między tym, co Boskie, a tym, co ludzkie. To, co ludzkie podsuwa szatan i tu nie ma miejsca na Boga, na Miłość, jest zaś miejsce na korzyść.
Po „spionizowaniu” Piotra Jezus zwraca się do wszystkich, którzy chcą być Jego uczniami, zwraca się więc i do nas: Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie (dosł. wyprze siebie), niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje (dosł. towarzyszy Mi). Krzyż to nic innego tylko logika Bożej miłości w ludzkich realiach tego świata. Cena takiej decyzji jest duża, niebezpieczeństwo utraty życia ogromne, lecz zysk w towarzystwie Jezusa, jeszcze większy: Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Dotyczy to życia ludzkiego ciała, z natury przemijającego, które w uczestniczeniu w zmartwychwstaniu Jezusa otrzymuje nową perspektywę. My już o tym wiemy, dla uczniów był to jeszcze „kosmos”.
Dalej Jezus sugeruje, gdzie znajdują się prawdziwe wartości człowieka: Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? W misji człowieka czynienia sobie ziemi poddaną, Jezus, jak zresztą sam daje temu przykład, domaga się stanowczo od swoich uczniów, fundamentalnego porządku. Nie możesz duszą zapłacić za bogactwo. Stawiając takie wymaganie, Mistrz wie, że uczniów wystawia w brutalnym i chciwym świecie na nie lada próbę. Na dodatek, na tym świecie uczniowie, podobnie jak Jezus, nie mają co liczyć na sprawiedliwość. Dlatego tak ważne jest Jego zapewnienie: Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi i wtedy odda każdemu według jego postępowania
Spuszczony po przysłowiowej brzytwie Piotr, nie pogniewał się na Jezusa. Wyciągnął wnioski i dalej był Jego wiernym towarzyszem. Niewątpliwie, dobrze na tym wyszedł. Wielu się gniewa na twarde słowa Jezusa i wykorzystuje je, jako argument do porzucenia Jego towarzystwa, aby ruszyć do własnych interesów. Niewątpliwie, źle na tym wyjdą.
Ks. Lucjan Bielas
- Szczegóły
- Robert
- Odsłony: 373
Jej grobu nie ma
(Łk 1, 39-56)
I nigdy go nie szukano, nigdy do niego nie pielgrzymowano. Chrześcijanie od swej najstarszej tradycji zachowali przekonanie, które wyraził papież Pius XII w konstytucji apostolskiej Munificentessimus Deus (1 listopada 1950), że Najświętsza Maryja Panna została wniebowzięta. Zważywszy na niezwykłą wspólnotę losów Jezusa i Maryi jest prawie niemożliwe, aby Maryja po swoim ziemskim życiu, była w jakikolwiek sposób od Niego oddzielona. W dogmatycznym orzeczeniu Papież jasno określił, że Maryja: została zachowana wolną od zepsucia grobu, aby na podobieństwo Syna, po zwycięstwie nad śmiercią, z duszą i ciałem zostać wyniesioną do najwyższej chwały nieba, i tam jaśnieć jako Królowa po prawicy tegoż Syna, nieśmiertelnego Króla wieków.
Na czym polega wyjątkowość Maryi pośród innych świętych?
- Po pierwsze jest Maryja, tak jak Jezus z duszą i ciałem w Domu Ojca Niebieskiego i nie musi oczekiwać na Sąd Ostateczny. Możemy więc i my mieć pewność, że i dla nas jest miejsce w niebie i to zarówno z naszą duszą, jak i z ciałem. Śmierć, jedność między duszą a ciałem rozcina. We wskrzeszeniu nas z martwych przez Jezusa znowu nastąpi ich scalenie, które nigdy się nie skończy. W odwiecznej zaś tradycji, chrześcijanie nie mówią o śmierci Maryi, lecz o jej zaśnięciu. U Niej dusza z ciałem nigdy się nie rozłączyły.
- Po drugie, Maryja przez swoją najściślejszą więź z Synem ma szczególne miejsce w Jego dziele odkupienia. Stąd jej wstawiennictwo ma dla nas szczególną rangę, którą On w testamencie z krzyża bardzo jasno potwierdził. Słowa skierowane do Niej i do nas w osobie św. Jana mają doniosłe znaczenie dla całej ludzkości: – Niewiasto oto syn twój. – Oto twoja matka.
- Po trzecie, przez swoją wyjątkową obecność w Ewangelii, przez swoją wyjątkową obecność w niebie, jako Matka, zgodnie z wolą Syna, chce być w naszych domach. Zdecydowanie łatwiej pielgrzymować do Jej sanktuariów, pokonując setki kilometrów niż przyjąć Ją we własnym domu, we własnej rodzinie. Przychodząc do domu Elżbiety i Zachariasza wniosła Jezusa, wiarę i płynący z tego ład i porządek. Tego porządku wielu z nas się boi. Boimy się go w naszych domach i w naszej Ojczyźnie.
Możemy dziś hucznie świętować 100 lecie Bitwy Warszawskiej zwanej Cudem nad Wisłą. Czy wtedy Polacy wyciągnęli do końca wnioski z tamtej modlitwy, z tamtej ofiary i z tamtej krwi? Na pewno nie. I to zarówno – Kościół polski, politycy, jak i Naród.
Czy teraz wyciągniemy wnioski, w tej sytuacji, w tym zagrożeniu – Kościół, politycy, Naród…. ?
Mimo że wniosek nasuwa się sam, to zakończmy, to rozważanie gorącą prośbą, aby Maryja nasza Matka i Królowa miała nas nieustanie w swojej opiece.
Ks. Lucjan Bielas