Liczba wyświetleń wszystkich obrazów: 11,122
Każdy przejeżdżający drogą z Terki do Dołżycy zachwyci się widokiem potężnego urwiska spadającego za miejscowością Polanki do rzeki Solinki, zauważy też na jej skraju stojącą kapliczkę. Rzeka przeciska się między stromymi zboczami Korbani (894 m) i Połomy (776 m). Przepaść jest tu rzeczywiście potężna. Wąski cypel pomiędzy szosą a urwiskiem nie daje dziś wiele miejsca do zatrzymania się pojazdów. Miejsce tyleż urokliwe co niebezpieczne, przepaść zaczynająca się tuż za tylną ścianą kapliczki ma ponad 80 metrów – bieszczadzcy goprowcy, często odbywający tu ćwiczenia, dwukrotnie przepinają się w trakcie zjazdu po 40-metrowej długości linach. Aż dziw, że nie doszło tu dotąd do żadnego wypadku, nieszczęścia… Ale było ono już bliskie i mogło spotkać Michała Krajewskiego, który końcem XIX wieku był dziedzicem pobliskiej Terki. W roku 1896 wracał tędy z Cisnej, czy też może z odpustu w Łopience. Jego bryczka, powożona przez pijanego fornala Jakuba, stoczyła się ze stromej skarpy wprost do rzeki. To prawdziwy cud, że choć konie połamały sobie karki, nikt z ludzi nie zginął.
Na najnowszej mapie Bieszczadów kapliczka otrzymała nazwę „Kibakowa”, bowiem w miejscowej tradycji zachowało się podanie o niejakim Kibaku, woźnicy, który w 1848 roku zdążał wozem zaprzężonym w woły z Jaworca do Polanek. W rejonie przepaści nad Solinką droga zwężała się bardzo mocno. W momencie, gdy pokonywał wąski przesmyk z przeciwka maszerowały akurat oddziały rosyjskie wysłane przez cara do tłumienia powstania na Węgrzech. Żołdacy nie chcieli czekać, aż Kibak wymanewruje swymi ociężałymi wołami, lecz przesunąwszy wóz na skraj przepaści spowodowali w końcu, że cały zaprzęg runął w dół. Woły wraz z wozem roztrzaskały się o kamienne progi rzeki, zaś chłop cudem przeżył ten upadek. Sam podobno wystawił w tym miejscu kapliczkę, która miała zaświadczać o cudzie, jaki go spotkał.
Murowana kapliczka, jeśli wierzyć przekazom, stanęła w 1896 r. i od tej pory trwa na krawędzi urwiska. Od razu cieszyła się wielką popularnością wśród miejscowej ludności. Zmierzający do cudownego obrazu Matki Boskiej Łopieńskiej przystawali przy niej, zanosząc modły o szczęśliwy powrót do domu. Nawet w czasach, gdy wysiedlono stąd ludzi i wydawałoby się pamięć o niej zaginie, zawsze znajdowała się ręka, która dach naprawiła, otynkowała naruszone zębem czasu ściany, a co najciekawsze, sprawiała, że ciągle można tu spotkać zapalone świece i monety rzucane do wnęki przez zakratowane okno. Są one wyrazem próśb i podziękowań, kierowanych do niebios przez podróżnych i miejscowych. Wielu twierdzi, że to miejsce stwarza niepowtarzalny nastrój do modlitwy. Niektórzy zapewne wymodlili tu łaski, za które wracają dziękować. Są i tacy, co rzucają też grosz na ofiarę i zapalają świeczkę za szczęśliwy powrót do domu. Bo jest to znana już kapliczka „szczęśliwego powrotu”.
: Edward Marszałek rzecznik prasowy RDLP w Krośnie, tekst pochodzi z ksiązki "Leśne ślady wiary" wydanej przez wydawnictwo RUTHENUS z Krosna.
Wiesława Kwinto-Koczan
Kapliczka Szczęśliwego Powrotu
Na wysokim piętrze
jakby szykując się do lotu
stromym daszkiem nakryta
Kapliczka Szczęśliwego Powrotu
Pod nią rzeczne wiry
po kamieniach brzęczą
wędrowcy świece palą
z wiadomą intencją:
„Pozwól wrócić do domu,
z bieszczadzkich wykrotów,
Matko Boża z Kapliczki
Szczęśliwych Powrotów”
- Kibakowa kapliczka (Kapliczka szczęśliwego powrotu)_3
- Autor: Robert
- Odsłon: 962
- Downloads: 312
- Ocena: Brak głosów
- Komentarzy: 0