WIARA JAKO WIDZENIE NIEWIDZIALNEGO
Zaczepy
Czym jest wiara? Jesteśmy w większości ochrzczeni, zatem jesteśmy wierzący, bo chrzest wiarę zakłada, ją daje (jako łaskę nadprzyrodzoną) i pomnaża. Czym jest zatem wiara, którą otrzymaliśmy na samym początku od Pana Boga – jako Jego chrzcielny dar – i od Kościoła – jako dziedzictwo? Odpowiedzi, które pamiętamy z lekcji religii, wskazują na postawę: zaufanie Bogu, przylgnięcie do Niego. Uczyliśmy się wiary jako relacji z Bogiem od Abrahama, który niezłomnie wierzył Jego słowu i obietnicom, wbrew temu co aktualnie doświadczał. A także od Hioba, który podsumował swoje zmagania duchowe niesamowitym wyznaniem: „choćbyś mnie zabił, ufać Ci będę” (por. Hi 13, 15).
Sami najczęściej lokujemy wiarę w dwóch obszarach, które same w sobie są niewystarczające. Albo sprowadzamy ją do myślenia o Bogu i w ten sposób wiarę wiążemy z rozumem. Problem pojawia się wtedy, gdy nie rozumiemy Bożego działania (bo Jego myśli i drogi są różne od naszych; por Iz 55, 8). Lub też wiarę łączymy z emocjami. Wtedy staje się ona pobożnością, na którą czyha niebezpieczeństwo jej psychologizacji. Kryterium okazuje się mój rodzaj dobrego samopoczucia: „dobrze się czuję”, czyli wszystko jest w porządku. A w naszym spotkaniu z Bogiem są okresy, kiedy „czuję się źle” i to nie oznacza, że przestałem być pobożny czy religijny. Te trudne momenty są uprzywilejowanym miejscem oczyszczenia wiary, nawrócenia czy też kryzysu mającego zmienić lub pogłębić me życie przeżywane w obliczu Boga.
Chrzest wprowadził nas w wiarę Kościoła, opartego na fundamencie Apostołów. Wiara Apostołów w Chrystusa, Syna Bożego, który umarł i zmartwychwstał, ma być naszą wiarą. Jesteśmy więc zaproszeni, aby zdobyć wiarę, która była udziałem pierwszych uczniów Chrystusa, świadków Jego życia i paschalnego przejścia do Ojca. Mamy więc wejść w ich doświadczenie relacji z Bogiem, który objawił się i w pełni wypowiedział w osobie Jezusa Chrystusa.
Najbliżsi uczniowie Chrystusa byli ludźmi wiary. Doświadczali jej tak samo jak i my. To, że z Nim jedli i pili, dotykali Go i widzieli, wcale nie sprawiło, że wiara była dla nich łatwiejszą sprawą czy też przyszła samoistnie. Oni też się borykali. Przeżywali wiarę jako doświadczenie światła, ale i ciemności, pewności i wątpliwości, wewnętrznego rozdarcia i radości, zawierzenia Panu i dyskutowania z Nim (zob. Piotr chcący odwieść Jezusa od krzyża; por. Mt 16, 21-27). Wiara jawi się zatem jako coś poważnego. To nie żadne uspokojenie serca łatwizną.
W szkole Jezusa
Nauczyliśmy się tego od Chrystusa – jako Jego uczniowie – że nie spojrzy się na ludzi nigdy szeroko, jeśli wpierw nie spojrzy się wysoko. Wysoko, bo aż do Ojca Niebieskiego i do Jego zamysłów trzeba dotrzeć, aby poznać godność, wielkość i powołanie człowieka. Trzeba nam wiedzieć, kim się jest, skąd-dokąd idziemy i po co żyjemy. A takie widzenie daje wiara! Od chrztu jesteśmy uczniami Chrystusa. W nakazie misyjnym, który zmartwychwstały Jezusa skierował do Apostołów, polecił im: „Idźcie więc i nauczajcie – po grecku jest tu użyte określenie „czyńcie uczniami” – wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 28, 19). Co to znaczy być uczniem Jezusa? W szkole Jezusa uczymy się dwóch fundamentalnych rzeczy: wiary i miłości. Ponadto jest to ciekawa szkoła, bo uczeń w szkole Jezusa zawsze pozostanie uczniem (!).
Rzadko pytamy się o swoją wiarę: Jaka ona jest? Czym ją karmię? Czy w ogóle mam ją dla samego siebie, by dać ją także innym? Chodzi tu np. o współmałżonka, o własne dzieci i chrześniaków czy katechumenów (ludzi dorosłych, którzy przygotowują się do przyjęcia chrztu). Ostatnia wyszczególniona grupa jest ciekawa i mało znana, dlatego nieco szerzej o niej. Warto wiedzieć, że proces przygotowania do chrztu człowieka dorosłego trwa przynajmniej rok. Ten czas potrzebny jest na to, by w osobie pragnącej wejść do Kościoła katolickiego zaistniały dwie postawy, które są warunkiem zawarcia przymierza chrzcielnego: wiara – jako relacja osobowa i osobista z Chrystusem – i nawrócenie. Chrzest człowieka dorosłego rozłożony jest na etapy. Pierwszy etap uwieńczony jest obrzędem zwanym „przyjęciem do katechumenatu”, czyli „wejściem do Kościoła”. Wtedy, podczas liturgii, nieochrzczeni publicznie ujawniają swe pragnienia zgromadzonemu Ludowi Bożemu w dialogu, który przewiduje księga obrzędowa. Na pytanie księdza „O co prosisz Kościół?”, odpowiadają: „O wiarę”. Proszą więc zgromadzonych wiernych, by zostali wprowadzeni w naszą wiarę, czyli wiarę Kościoła. Chrześcijaństwo jest więc przekazywanym dziedzictwem
Te sytuacje, które są naszym udziałem w codziennym życiu i w liturgii Kościoła, skłaniają do refleksji, konfrontacji, a może czasem i do rachunku sumienia. Spróbujmy zatem temat wiary nieco przybliżyć. Będzie to próba poszerzenia pytania z katechizmu: „Co to znaczy wierzyć?” – „Wierzyć to znaczy: uznawać za prawdę to, co Bóg objawił i czego naucza przez Kościół święty”.
W potocznym rozumieniu „wiara” i rodzina wyrazów z tego kręgu semantycznego (wierzyć, przyjąć coś na wiarę etc.) kojarzy się z niepewnością, z posiadaniem czasem nadziei. Zupełnie inaczej przedstawia to język hebrajski. Tam słowo „wierzyć” (haman – od tego mamy „amen”) oznacza postawić nogi na twardym gruncie, trzymać się czegoś, co jest pewne. I nie chodzi o pewność naszych myśli, ale tego, na czym stoję! Na marginesie: wiara nie jest wiedzą, bo gdyby tak było, nie mielibyśmy żadnej zasługi, a pozostawałaby nam jedynie konieczność uznania oczywistych faktów.
Ktoś ciekawie zauważył: „Bywa tak, że umiemy uchwycić istotę rzeczy samych w sobie. Gorzej... z ich wzajemnym powiązaniem. A bez tego się nie da. Bo człowiek potrzebuje integralnej wizji, gdzie wszystko łączy się z sobą i wchodzi w rzeczywistość, która nie ma końca”. Właśnie tu dotykamy określenia wiary jako widzenia. Wiara daje inne widzenie rzeczywistości. Uczy czytać rzeczywistość i zestawiać ją w dwóch wymiarach: tego, co widzialne, z tym, co niewidzialne.
Proces wtajemniczenia
Ks. biskup Wacław Świerzawski to znany polski liturgista, a także nasz – tzn. Sióstr św. Jadwigi Królowej – Ojciec Założyciel. Kiedyś ciekawie nam zobrazował, na czym polega wiara, przekaz Tradycji i znak sakramentalny. Użył do tego kartki papieru. Zatem wyobraźmy sobie, że mamy kartkę papieru formatu a4, która jest w całości zapisana – i w ten sposób staje się znakiem całej Rzeczywistości. W obecności innych przedzieramy tę kartkę. Jedną zapisaną połowę chowamy za siebie, co rejestrują zebrani, drugą trzymamy w ręce. Gdyby teraz ktoś wszedł, kto nie był przy tej operacji, zobaczyłby tylko połowę rozdartego papieru. O istnieniu drugiej jego części – tej schowanej i treści zamieszczonego tam zapisu – musiałby zostać poinformowany przez świadków, którzy widzieli podarcie i ukrycie połowy kartki. Dopiero na podstawie usłyszanego przekazu osoba nieobecna przy podarciu kartki, mogłaby wyobrazić sobie jej całość, choć widzi tylko część.
Łatwo tu dopatrzyć się wielu analogii związanych z wiarą. Wszak „wiara rodzi się ze słuchania” (Rz 10, 17). Ktoś musi powiedzieć o tym, co jest „po drugiej stronie” – tej niewidocznej dla zmysłów – musi przybliżyć tę drugą część, ukrytą, aby można było mieć ogląd całości. I to jest zadaniem świadków! Pierwszym był Jezus, który „z nieba zstąpił” i powiedział nam o Ojcu i królestwie Bożym. A potem byli Apostołowie, którzy widzieli Chrystus i wiedzieli od Niego o Bożej, niewidzialnej rzeczywistości:
[To wam oznajmiamy], co było od początku,
cośmy usłyszeli o Słowie życia,
co ujrzeliśmy własnymi oczami,
na co patrzyliśmy
i czego dotykały nasze ręce
bo życie objawiło się:
myśmy je widzieli,
o nim zaświadczamy
i oznajmiamy wam życie wieczne,
które było w Ojcu,
a nam zostało objawione –
cośmy ujrzeli i usłyszeli,
oznajmiamy także wam,
abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami.
A mieć z nami współuczestnictwo, znaczy:
mieć je z Ojcem i z Jego Synem, Jezusem Chrystusem.
Piszemy to w tym celu,
aby nasza radość była pełna (1 J 1, 1-4).
Fundamentalnym doświadczeniem wiary Apostołów było spotkanie z Chrystusem zmartwychwstałym. Dlaczego akurat to wydarzenie jest najistotniejsze? Ponieważ w ich wiarę zostaliśmy wprowadzeni i innych będziemy wprowadzać, by święta Tradycja (przez duże i małe „t”) działa się w naszym życiu.
Alicja Rutkowska CHR