Refleksja z rekolekcji

W Rytwianach na rekolekcjach dla leśników byliśmy z mężem  pierwszy raz. To  tylko dwa dni oderwania od codzienności, ale ‘’noszę’’  tamten czas w sobie i ciągle jest  jakoś obecny w moich myślach, w zapamiętanych obrazach miejsca, w zapamiętanych twarzach ludzi, których tam spotkaliśmy.

Świat leśników jest mi mało znany; jedynie z opowiadań męża i okazjonalnych kontaktów towarzyskich. Wielokrotnie więc zastanawiałam się, jakie znaczenie  miał dla mnie pobyt w Rytwianach, co takiego tam przeżyłam , że ciągle jest we mnie jakby nie zamknięty, żywy. Bezdyskusyjna jest dla mnie głęboka wiara, zaangażowanie, wiedza i doświadczenie księży prowadzących  rekolekcje; oczywista jest możliwość wejścia głębiej w osobistą relację z Bogiem w czasie rekolekcji, ale było tam  jeszcze coś innego, ważnego dla mnie.

Po dłuższym czasie udało mi się objąć  myślą moje doświadczenie Rytwian. Otóż  po raz pierwszy uczestniczyłam w modlitwie grupy osób, w której  przeważali liczebnie- i to w sposób znaczący- mężczyźni. I nie byli to mężczyźni zakonnicy, bo takich modlących się widziałam wielokrotnie.  Natomiast w Rytwianach byli ‘’zwykli’’ mężczyżni. I to właśnie oni, modlący się, dzielący się swoim doświadczeniem wiary,  odmawiający różaniec,  śpiewający pełnym głosem– to właśnie oni- na mnie, kobiecie, zrobili  wrażenie. Mężczyźni,  którzy nie wstydzą się klęczeć  przed  Jezusem  w Najświętszym Sakramencie, nie boją się zawierzyć siebie  Maryi i są w tym autentyczni –  to wzmacnia kobiecą wiarę.

To swoisty paradoks, że  mężczyzna nic  nie traci ze swojej męskości ( oczywiście w oczach jednej kobiety, bo to tylko moja refleksja ) , kiedy  klęczy przed  swoim Stwórcą; jest wręcz odwrotnie.

I na koniec. Pamiętam z dzieciństwa, kiedy w kościele była ‘’strona’’ kobiet i mężczyzn. Mój tato szczególnie cenił taki podział, bo ‘’jak chłopy razem zaśpiewają, to się mury w kościele trzęsą!”.Czasami  słyszę ten chłopski śpiew głęboko w sercu i życzę wszystkim mężczyznom – leśnikom, aby śpiewali pełnym głosem chwałę  Pana a ich żony, synowie i córki i oni sami czerpali z tego źródła żywą wiarę, siłę i radość.

Maria Kopeć