Drukuj
Odsłony: 1130

 

 

BLASK KOLĘD

Cud Bożego Narodzenia kładzie się blaskiem na całą rzeczywistość. Zaczyna się proces odrodzenia wszystkiego, bo Bóg, zstępując na ziemię, zaślubia człowieka i materię, ażeby na końcu wszystko przebóstwić. Dlatego stworzenie i kosmos wyśpiewują chwałę tej Świętej Nocy.

Zdumienie, adorację i radość z Wcielenia Słowa Bożego kapitalnie przekazują kolędy – nie tylko poprzez swoją treść, ale i formę. Wiernie opisują historię biblijną, która swymi zapowiedziami mesjańskimi sięga figur Starego Testamentu, i przywołują konkret historii sprzed 2 tysięcy lat („Anioł pasterzom mówił”). Od wydarzenia przechodzą do misterium, czyli do naszego tu i teraz zakorzenionego w życiu sakramentalnym Kościoła („O gwiazdo betlejemska”), by nas otworzyć ku przyszłości, eschatologii („Apokaliptyczny Baranku”).

Polskie kolędy i pastorałki to pokaźny zbiór (pięciuset utworów!) będący fenomenem na skalę światową. Czy znamy wartość tego skarbu?

 

Na straży tradycji

Śpiew jest jedną z podstawowych potrzeb wyrażania siebie. Możemy zaobserwować, że małe dziecko, które jeszcze nie mówi, już sobie coś nuci. Psychologia twierdzi, że gdy człowiek śpiewa, wytwarzają się hormony poprawiające nastrój. A my z doświadczenia wiemy, że śpiew wpływa również na relacje.

Od wieków śpiew był jedną z najbardziej integrujących czynności: śpiewano podczas pracy i przy wypoczynku, śpiewali żołnierze, śpiewały też mamy usypiając dzieci do snu. A przede wszystkim śpiewem modlił się lud zgromadzony w kościele lub na nabożeństwach przy figurach przydrożnych, czy też w domu. Śpiew tworzył społeczność, ponieważ dawał poczucie wspólnoty, która kultywowała ważne dla niej tradycje.

Współcześnie bardzo mało się śpiewa, tak w szkole, jak i w domu. Dlatego kolędowanie jest jedną z ostatnich okazji wspólnego śpiewania w gronie najbliższych. Może ostatnią ostoją śpiewu rodzinnego…

 

Jedyne w swoim rodzaju

Włoskie małżeństwo, które spędzało święta Bożego Narodzenia w Polsce, nie mogło się nadziwić, ile posiadamy kolęd. Mąż był w stanie zaśpiewać z pamięci tylko jedną kolędę rodem z Italii. Wrażenie robi nie tylko liczba pieśni, ale i ich różnorodność. Potrafią one łączyć w sobie prostotę z czymś bardzo głębokim, świętość z codziennością, kulturę ludową ze sztuką wysoką. Pieśni Bożonarodzeniowe zawierają całą paletę ludzkich emocji: od beztroski dziecięcej i radości pastuszków, przez wzruszenie Matki nad kołyską Dzieciny czy refleksyjną zadumę nad tym, co się dzieje w przyrodzie, po patos towarzyszący Wcielaniu się Słowa i żar modlitewnej aklamacji skierowanej ku Bogu z prośbą o błogosławieństwo (np.: „Szczodry wieczór, szczodry wieczór, Królu Niebieski, dajże nam dzisiaj szczodry wieczór”).

Kolęda „Pójdźmy wszyscy do stajenki” to najbardziej teologiczna kolęda, która twierdzenia wielkich traktatów ujmuje prostymi słowami. O preegzystencji Syna Bożego tak mówi:

„Witaj, dwakroć narodzony,

Raz z Ojca przed wieków wiekiem,

A teraz z Matki człowiekiem”.

Unię hipostatyczną wyśpiewuje w zwrotce:

„Któż to słyszał takie dziwy,

Tyś człowiek i Bóg prawdziwy,

Ty łączysz w Boskiej Osobie

Dwie natury różne sobie”.

 

Tworzą polską tożsamość

Kolędy są mocno obecne w kulturze polskiej: spotykamy je w tradycjach rodzimych i u wybitnych polskich kompozytorów. Fryderyk Chopin w jednym ze swych utworów (Scherzo h-moll op. 20) zacytował „Lulajże Jezuniu”. W utworze Wojciecha Kilara „Przygrywka i kolęda na 4 oboje i orkiestrę smyczkową” znajdujemy opracowanie staropolskiej kolędy „Nastał nam jest dzień wesoły”. A Krzysztof Penderecki napisał swojej wnuczce Marysi utwór oparty na pastorałce „Kaczka pstra”.

W naszych pieśniach Bożonarodzeniowych jest obecny duch polski. Można zaryzykować twierdzenie, że kolędy polskie są w pewnym sensie utworami patriotycznymi. Gdy czytamy o rozbiorach, wywózkach na Sybir, czasach wojny i obozów koncentracyjnych, natrafiamy na świadectwa, że kolędy śpiewane przez Polaków były nie tylko wyrazem ich tęsknoty za utraconą Ojczyzną i rodziną, ale budziły wiarę z nadzieją, że Bóg przywróci upragnioną wolność, bo przecież rodzi się Księżę Pokoju, niosąc światu miłość.

W kolędach można uchwycić rdzeń narodowej tożsamości, która organicznie, bo od zarania państwowości polskiej, związana jest z chrześcijaństwem. Polskość wpisana jest też w linię melodyczną naszych kolęd. W niektórych pastorałkach rozpoznajemy charakterystyczną skalę góralską. Mamy też kolędy oparte na rytmice polskich tańców: mazura („Z narodzenia Pana dzień dziś wesoły” czy „Witaj gwiazdko złota” Zygmunta Noskowskiego) lub poloneza.

 

Królowa polskich kolęd

to „Pieśń o Narodzeniu Pańskim”. Mickiewicz marzył, żeby jego księgi „trafiły pod strzechy”. Tego zaszczytu dostąpił wcześniej XVIII-wieczny poeta polski, Franciszek Karpiński, pisząc rozchwytywane przez wszystkich „Pieśni nabożne”. Wśród nich znajdowała się powszechnie znana kolęda, która rozpoczynała się słowami: „Bóg się rodzi, moc truchleje”. Utwór powstał w 1787 roku, gdy byliśmy po pierwszym akcie dramatu rozbiorów Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Oparcie linii melodycznej na polonezie koronacyjnym Władysława IV Wazy (muz. Adama Jastrzębskiego, 1632) było celowym działaniem, mającym krzepić serca Polaków, którzy w o ostatniej zwrotce prosili Króla Królów:

„Podnieś rękę, Boże Dziecię,

Błogosław Ojczyznę miłą,

W dobrych radach, w dobrym bycie

Wspieraj jej siłę swą siłą.

Dom nasz i majętność całą,

I wszystkie wioski z miastami”.

Zakończenie każdej strofy cytatem z Prologu Ewangelii wg św. Jana „A słowo Ciałem się stało i mieszkało między nami” było nie tylko środkiem stylistycznym, ale pełnym wiary stwierdzeniem w realizację zbawczych zamysłów Boga.

 

Śpiewać mądrze i z zaangażowaniem

W historii Polski był taki czas, kiedy władze komunistyczne nie pozwalały puszczać kolęd w radiu. Zaczęły powstawać utwory, których przesłanie religijne było ukryte, choć dla wszystkich jednoznaczne. Wystarczy przypomnieć sobie piosenkę Czerwonych Gitar: „Jest taki dzień, bardzo ciepły, choć grudniowy”, w którym wszyscy - niebo ziemi - ślą życzenia.

Obecnie zauważamy, że podobnych utworów o tematyce świątecznej jest coraz więcej. I coraz częściej te pieśni przechodzą ze sfery pieśni religijnych do muzyki rozrywkowej.

Na szczęście wielu współczesnych kompozytorów muzyki poważnej pisze opracowania dawnych kolęd lub tworzą nowe kompozycje. Wśród nich są m. in. Józef Świder czy Andrzej Koszewski.

W nowych aranżacjach starych kolęd ważny jest nie magiczny nastrój Świąt, lecz tajemnica Wcielenia Syna Bożego, czyli misterium, które budzi zachwyt pięknem spotkania przebaczającej Miłości z mizerią grzesznika, przepromieniając rzeczywistość błyskami glorii Bożego planu.

Wspólne kolędowanie wychowuje nas. Zaprasza do oddania chwały Przychodzącemu Panu, którego znajdziemy nie tylko w szopce betlejemskiej, ale i w pokorze eucharystycznego Chleba. Wyśpiewywane kolędy podkreślają wartość macierzyństwa i ojcostwa, życia rodzinnego i sakramentalnego, domu i Kościoła. Niektóre kolędy to zapis modlitwy, będącej rozmową duszy ze Zbawicielem („Ach, ubogi żłobie”).

Tak więc kolędy nie tylko oddają radość świąt Bożego Narodzenia, ale i potrafią nas formować, wiążąc z największymi wartościami. Ks. Jan Twardowski ujął to zwięźle: „Dlaczego śpiewamy kolędy? Dlatego, żeby uczyć się miłości do Pana Jezusa. Dlatego, żeby podawać sobie ręce. Dlatego, żeby się uśmiechać do siebie. Dlatego, żeby sobie przebaczać. Żeby żadna czarodziejka po trzydziestu latach nie stawała się czarownicą”.

Śpiewajmy kolędy często, głośno i wspólnie, angażując się w to całym sercem, duszą i umysłem.

 

 s. Alicja Rutkowska CHR